Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi polemar z miasteczka Grodków. Mam przejechane 41661.71 kilometrów w tym 3695.06 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.99 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 160098 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy polemar.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2020

Dystans całkowity:32.15 km (w terenie 25.00 km; 77.76%)
Czas w ruchu:02:14
Średnia prędkość:14.40 km/h
Maksymalna prędkość:38.10 km/h
Suma podjazdów:320 m
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:32.15 km i 2h 14m
Więcej statystyk
  • DST 32.15km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:14
  • VAVG 14.40km/h
  • VMAX 38.10km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Podjazdy 320m
  • Sprzęt Kellys Spider 50
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Grudniowa przejażdżka.

Sobota, 12 grudnia 2020 · dodano: 13.12.2020 | Komentarze 0

Marzyło mi się w grudniu wyskoczyć na rower, ale pogoda nie sprzyjała. Teraz w ten weekend też nie, ale jak brat dał znać w sobotę do południa, że przyjechał kumpel w Wrocławia i wybierają się na rower, to nie zastanawiałem się ani chwili i powiedziałem, że jadę.
Umówiliśmy się że będę na Dąbrowskiej około 13-tej. Miałem 45 min na to, więc szybko pogrzebałem w ciuchach, takich co to by mi zimno w nich nie było. Przede wszystkim lepsze rękawiczki i dodatkowa bluza z polaru. Spakowałem do plecaka, no i w drogę, ale jak wziąłem z półki licznik rowerowy, to widzę że na ekranie nic nie ma. Pomyślałem, bateria. Po drodze do rodziców wstąpiłem do sklepu po baterie, bo jak by nie było, ważne jest dla mnie jak widzę że przed oczami licznik mi wskazuje prędkość i kilometry które przejechałem. Nie wiem, czy większość kolarzy tak ma, ale mi bez licznika się jakoś tak inaczej jeździ, jak by mi czegoś brakowało.
Kupiłem bateria, dotarłem do rodziców, przebrałem się, w między czasie dotarli brat z kolegą, no i ruszyliśmy. Pomyślałem, że najlepiej będzie w lasy pod Sulisław i Gnojną, drogi tam są utwardzone. 
Ruszyliśmy w kierunku żarowa, tam pierwsze błoto, ale jakoś poszło, później przez Wujtowice do Sulisłąwia. 

Na stawach lód.
Z Sulisławia już lasem do Gnojnej, stamtąd w kierunku Jeszkotli.

Jeździliśmy tu kilkanaście jak nie kilkadziesiąt razy i nigdy nie widziałem tego domku w lesie przy drodze. A jest oddalony od niej o kilka metrów. 

Zajrzałem do środka, nie wiem co to jest, ale prawdopodobnie jakaś budowla nad zbiornikami z wodą.


Zrobiliśmy sobie też pamiątkowe zdjęcia, bo jak już stanęliśmy i ściągnęli rękawice, to należało to wykorzystać. 
Ogólnie pogoda sprzyjała, przede wszystkim nie wiało.Nawet te 3 stopnie nie przeszkadzały. Jedynie przy zjazdach z Gnojnej do Sulisławia wiatr było czuć na twarzy. Ale to były talko dwa takie przypadki.
Z Sulisławia przez Bobrowisko do Grodkowa, no i w okolicach Bobrowiska zaczęła się jazda, błoto, trochę śniegu, ślisko, mokro. Takiej jazdy jeszcze nie doświadczyłem, koła buksowały, poślizgi, ubłocony od stóp po głowę, do tego jedna wywrotka w błoto, ufajdany cały prawy bok łącznie z plecami. Na szczęście miękko było podczas lądowania.
Wycieczka udana, cieszę się, że brat mnie zmobilizował.
Dokręciłem do 4-rech tysięcy km w tym sezonie, na tym rowerze. To jak dla mnie dobry wynik, nawet uważam, że bardzo dobry. Czy to ostatnia jazda w tym roku, nie wiem, mam nadzieję, że nie.


Kategoria Rower