Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi polemar z miasteczka Grodków. Mam przejechane 41661.71 kilometrów w tym 3695.06 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 20.99 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy polemar.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2019

Dystans całkowity:198.53 km (w terenie 8.50 km; 4.28%)
Czas w ruchu:13:04
Średnia prędkość:15.19 km/h
Maksymalna prędkość:50.00 km/h
Suma podjazdów:581 m
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:33.09 km i 2h 10m
Więcej statystyk
  • DST 33.17km
  • Czas 01:25
  • VAVG 23.41km/h
  • VMAX 36.40km/h
  • Temperatura 29.0°C
  • Sprzęt Bike Sport
  • Aktywność Jazda na rowerze

W niedzielne przedpołudnie.

Niedziela, 30 czerwca 2019 · dodano: 30.06.2019 | Komentarze 0

Krótki dystans z powodu ograniczeń czasowych. Miałem czas do 11-tej, trochę za późno wyjechałem i jak widać tylko 33 km.
Pogoda już od rana nie rozpieszczała, temperatura w cieniu drzew 29 stopni, na odkrytej przestrzeni do 36. Do tego wiatr jak zwykle bardzo mocny. Dzisiaj z południa więc i do tego gorący.
Tak czy inaczej i tak jestem zadowolony.


Kategoria Rower


  • DST 50.25km
  • Czas 02:31
  • VAVG 19.97km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt Bike Sport
  • Aktywność Jazda na rowerze

I udało się.

Sobota, 29 czerwca 2019 · dodano: 29.06.2019 | Komentarze 0

Sobota, w planie była jazda i działka. No i rano, o 9-tej wyruszyłem na działkę popracować. Zleciało mi do 12-tej.
Jest pierwszy zaczerwieniony pomidor na jednym z moich "krzaczków.

Po powrocie do domu, obiad lekki, trochę odpoczynku i po 14-tej zebrałem się na przejażdżkę.
Gorąco i wietrznie, w planie swoje 50 km. 
Trasa na Strzegów, później Gierów. Między tymi wioskami zrobiłem te oto dwie fotki, żniwa wszędzie dookoła.


Z Gierowa do Wierzbnej, stamtąd do Gałążczyc, Sulisławia, gdzie wstąpiłem na plażę,

chwilę przysiadłem i sfotografowałem "tawernę" z innej strony.
Stamtąd przez Gnojną do Grodkowa.


Kategoria Rower


  • DST 35.16km
  • Czas 01:45
  • VAVG 20.09km/h
  • VMAX 36.46km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Bike Sport
  • Aktywność Jazda na rowerze

I zaczęły się żniwa.

Piątek, 28 czerwca 2019 · dodano: 28.06.2019 | Komentarze 0

Od 12-go czerwca, kiedy ostatni raz jeździłem, trochę czasu minęło. Usprawiedliwieniem może być to, że 8 dni byłem poza domem, na wypadach w górach. Konkretnie dwa razy w Tatrach.
No i dzisiaj po przerwie, w miarę przy sprzyjającej pogodzie, mam na myśli mniej upalny dzień, mniej a w zasadzie w ogóle nie upalny w porównaniu do ostatnich. Tylko ten wiatr, co jazda to wieje, z mniejszą lub większą siłą. 
Jadąc dzisiaj, zauważyłem, że zaczęły się zbiory zbóż. Nie wiem jak w innych rejonach Polski, ale na Opolszczyźnie już się kosi.


Kategoria Rower


  • DST 8.50km
  • Teren 8.50km
  • Czas 03:50
  • VAVG 2.22km/h
  • Podjazdy 581m
  • Aktywność Wędrówka

Na Polanę na Stołach - niecodzienne spotkanie.

Czwartek, 20 czerwca 2019 · dodano: 07.07.2019 | Komentarze 2

Drugi dzień naszego pobytu w Zakopanem zaczął się od porannego deszczu. Wczoraj zaplanowaliśmy, że wstaniemy o 6-tej i wyruszymy na jakiś konkretny szlak, oczywiście jeśli pogoda dopisze.
     Gdy o 6-tej rano się obudziłem, to słyszałem jak w okna dachowe w moim pokoju stuka deszcz. Czyli z porannego wymarszu nici. O 7-mej to samo, 8-ma nadal pada, 9-ta zwlekliśmy się z łóżek, przygotowali śniadanie, jedli i rozmawiali na temat tego co będziemy robić. Plany na wyjście w wyższe partie Tatr już były raczej nie możliwe. Ktoś zaproponował by pójść do Doliny Kościeliskiej. Ja dodałem, jeśli tam to proponuję wejść na Polanę na Stołach. A kolega Jarek, że powrót przez Doliną Lejową gdyż tamtędy jeszcze nikt z nas nie szedł. Choć być może Leszek, bo On to chyba w Tatrach Zachodnich schodził wszystkie szlaki.
     O 11-tej przestało padać i prognozy były takie że do 16-tej ma być bez deszczu. Więc szybko się zebraliśmy i wyruszyli samochodem go Kościeliska. Tam na parking i w drogę do doliny.
     Dodam teraz, że zdjęcia robiłem tylko w jedną stronę, do szczytu, gdyż tam dokładnie jak byłem to zaczęło padać, na nawet lać. Byłem zmuszony schować aparat do plecaka, a nawet telefon i portfel. Przez to nie zrobiłem ani jednego zdjęcia i to ze spotkania jakiego nigdy wcześniej nie miałem okazji mieć, a w przyszłości chyba już bym nie chciał. No bo nie wiadomo jak takie kolejne mogło by się zakończyć. Więcej na ten temat na koniec opisu.
Wkroczyliśmy do Doliny Kościeliskiej.

Po prawej stronie widoczna Gospoda Harnaś a nad nią góruje Przednia Kopa.

W wejściu do doliny drogowskaz, szlak zielony prowadzi do schroniska na Hali Ornak.

Brama Kantaka i potok Kościeliski, zaczyna się konkretna dolina.

Wyżnia Miętusia Kira z Bacówką.

Wypas owiec na Wyżniej Miętusiej Kirze.

Kościeliski potok w miejscu gdzie po lewej stronie odbija się do Doliny Miętusiej.

Wejście do Doliny Miętusiej skąd można iść na Czerwone Wierchy, szlakiem czerwonym przez Ciemniak lub szlakiem niebieskim na Małołączniak.

Kaplica Zbójnicka Św. Barbary.

Dalej w Dolinie Kościeliskiej.

Po lewej przez mostek wejście na szlak biegnący do Jaskini Mroźnej.

A po prawej stronie wejście na szlak niebieski na Halę Stoły (Polana na Stołach.

Początek szlaku łagodnym podejściem.

Po kilkuset metrach ścieżka zmienia się na podejście po „schodach”.

Dalej wygląda tak.

I wyżej, coraz więcej zniszczonych drzew.

Zadnia Kopa widziana ze szlaku.

Zbliżenie na wierzchołek Zadniej Kopy 1333 m n.p.m. Poniżej biegnie szlak czarny zwany Drogą nad Reglami w tym miejscu łączący Dolinę Kościeliską z Doliną Chochołowską.

Po drugiej stronie Doliny Kościeliskiej wznosi się masyw Czerwonych Wierchów.

Dotarłem do pierwszej polanki.

Za plecami miałem taki widok. W oddali Polana Upłaz pod Upłazieńską Kopką. Przez tę polanę biegnie szlak czerwony na Ciemniaka. 5 dni wcześniej miałem okazję tamtędy iść z grupą PTTK CEE Strzelce Opolskie.

Masyw Czerwonych Wierchów, ale przed nimi Upłaziańska Kopa.

.................

Z polanki kolejne strome podejście.

Kawałek laskiem i wejście na kolejną polankę. Między drzewami widoczny dach jednego z szałasów.

No i dotarłem na polanę.

Widok z górnej części polany. Trzy szałasy.
     Na polanie ponad szałasami spotkałem Leszka. Stał i czekał na mnie. Gdy do niego doszedłem, zapytałem gdzie chłopaki. Odpowiedział mi że z 10 min temu poszli ścieżką wyżej, na szczyt. Ruszyłem za nimi, Leszek pozostał na polanie. Powiedział, że tu na nas poczeka.

Nad polaną znowu zaczyna się las. Między drzewami wąska ścieżka.
     Jakieś kilka set metrów dalej po przedarciu się przez zagajnik świerkowy usłyszałem głosy, to moi koledzy wracali. Gdy ich spotkałem, powiedzieli że do szczytu mi zostało około 100 metrów.

No i faktycznie, najpierw dostrzegłem znak informujący o nazwie miejsca.

Stąd po prawej stronie w odległości nie więcej jak 50 metrów dostrzegłem szczyt Stoły.

Na szczycie. Stoły - 1428 m n.p.m.
Poszedłem na niego, zrobiłem kilka fotek i w tym momencie zaczęło padać.

    Zrobiłem sobie jedno selfi, schowałem aparat do plecaka by nie zamókł, i ruszyłem czym prędzej w dół. Zanim doszedłem do polany schowałem się pod jednym ze świerków by trochę przeczekać ulewę, bo z padającego deszczu zrobiła się niezła ulewa. Czekałem z 10 min i jak tylko trochę zelżało, to ruszyłem w kierunku szałasów, myśląc że tam na mnie czekają koledzy.
    Gdy doszedłem do chatek, okazało się, że ich tam nie ma i wywnioskowałem, że nie czekali tylko poszli na dół. Nie zastanawiając się ruszyłem szlakiem na dół, woda już nim płynęła całą szerokością. Im niżej tym tej wody było coraz więcej, byłem już cały mokry, łącznie z butami.
     Pod pierwszymi napotkanymi świerkami stali koledzy, czekali na mnie. Oprócz Leszka, który poszedł nie czekając. Ruszyliśmy w dół, pierwszy Szymon, dosyć szybkim tempem, dalej Ja a za mną Marcin i Jarek. Lało nadal, w butach już woda chlupała. Nie było na nas przysłowiowej suchej nitki.
     Szymon wyprzedził nas o kilkadziesiąt metrów, nawet straciliśmy go z oczu. Lecz po chwili widzę jak Szymon zamiast schodzić, podchodzi do góry. Dochodzimy do siebie, widzę jego dziwną minę. Pomyślałem od razu, że coś się stało, że stało się coś Leszkowi, bo inaczej nie mogłem wytłumaczyć jego wystraszonego wyrazu twarzy.
Zapytałem – Szymon, co się stało?
Ściszonym głosem odpowiedział – niedźwiedź.
- Jaki niedźwiedź, co ty pierd….isz, gdzie.
- Tutaj zaraz za zakrętem, niedźwiedzica i dwa młode.
     Zaniemówiliśmy, nie dowierzaliśmy. W między czasie zagrzmiało, niedaleko nas gdzieś po lewej naszej stronie walnęło. Burza a my na odkrytym terenie.
     Pomału zacząłem pierwszy schodzić i zbliżać się do miejsca gdzie szlak ostro skręcał w prawo. Dochodziłem pomału i wychylałem się by zajrzeć na ścieżkę. Wychylam się dalej i zaraz za zakrętem nic nie widzę, wiodę swój wzrok dalej, niżej wzdłuż ścieżki. No i nagle dostrzegłem, jakieś 30 metrów przed nami na szlaku stała niedźwiedzica a przed nią jeden mały niedźwiadek. Samica coś szukała w krzakach, jak by coś tam jadła.
     Odwróciłem się do chłopaków i mówię – ku…wa, ona tu jest, coś wpier…..la w krzakach, a w myślach dodatkowo kłębiła mi się burza. Nie, no z jednej strony burza a przed nami na szlaku niedźwiedzica, nie no kino jakieś - pomyślałem. Jak zejść, innej drogi nie ma.
     Chwilę staliśmy i rozmawiali, ale tak by nas nie usłyszała. Być może źle, bo chyba powinniśmy trochę hałasować by nas dojrzała i odeszła.
     Po chwili uniosła głowę i zerknęła w naszym kierunku. Panika mnie ogarnęła i powiedziałem – widzi nas – i znowu schowaliśmy się za zakrętem, ale najpierw zerknąłem czy podąża w naszym kierunku. Nie zauważyłem. Postaliśmy chwilę i znowu się wychyliliśmy. Nie było jej już na szlaku. Postanowiliśmy schodzić. Pomału i cicho krok po kroku zbliżaliśmy się do miejsca w którym ją widziałem. Było to w miejscu gdzie zwalone drzewa były wycięte tak by udrożnić szlak. Końcówki wystawały z krzaków. W tym miejscu wcześnie stała niedźwiedzica.
     Dochodziliśmy do tego miejsca, szedłem pierwszy, cały czas patrząc w to miejsce. Zostało gdzieś mniej więcej z 6 może 8 metrów i nagle zauważyłem jak z krzaków wyłania się najpierw głowa a później tułów niedźwiedzia który stanął na tylnych łapach. Podniósł się, wyprostował i patrzył na nas.
     Nie wiem co we mnie wstąpiło, krzyknąłem tylko że ona tu jest i odwróciłem się i pędem pognałem do góry. Za mną Jarek, przede mną Marcin i Szymon. Dobiegliśmy znowu do zakrętu i tam się zatrzymaliśmy. Wcześniej znowu zerknąłem za siebie czy nie biegnie za nami.
     Na szczęście nie, ona chyba się bardziej wystraszyła od nas. Myślałem i obawiałem się, by małe nie narobiły jakiegoś rabanu i by się nie wystraszyły, bo wtedy samica mogła a raczej na pewno stanęła by w ich obronie.
     Znowu postaliśmy chwilę i zaczęliśmy schodzić. Ze strachem, przynajmniej ja, minęliśmy to miejsce. Za nim szybkim tempem w dół. Nie spodziewałem się po sobie tego że tak szybko i sprawnie schodzę. Schodziliśmy i co jakiś czas zerkali w krzaki czy się gdzieś nie wyłoni.
     Tak dotarliśmy do Dolin Kościeliskiej. Tak po chwili poczułem jak mnie napierdzielają nogi a zwłaszcza kolana. Adrenalina puściła.
Oczywiście o dalszej wędrówce nie było już mowy, zrezygnowaliśmy z przejścia przez Dolinę Lejową.
     Wróciliśmy na parking gdzie w samochodzie czekał Leszek. Opowiedzieliśmy mu o spotkaniu z niedźwiedziami. Nie uwierzył, zażądał pokazania zdjęć. No niestety, zdjęcia nikt z nas nie zrobił.
     Po dotarciu do domku, ogarnęliśmy się, zorganizowali kolację i zasiedli do stołu.


Kategoria Wędrówka


  • DST 31.35km
  • Czas 01:28
  • VAVG 21.38km/h
  • VMAX 41.75km/h
  • Temperatura 33.0°C
  • Sprzęt Bike Sport
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po obwodnicy i mieście.

Środa, 12 czerwca 2019 · dodano: 12.06.2019 | Komentarze 0

Upał i bardzo wietrznie. Nic szczególnego, po obwodnicy, z tym że nie całej, bo jak się okazało pomiędzy rondem a zjazdem na Opole był wypadek i obwodnicę zamknęli.
Pokręciłem się po mieście i wykręciłem 31 km. Później czekała mnie jeszcze działka, konkretnie podlewanie. Gdyby nie to, pojeździłbym dłużej. Na działce spędziłem do 21-szej.


Kategoria Rower


  • DST 40.10km
  • Czas 02:05
  • VAVG 19.25km/h
  • VMAX 46.08km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Bike Sport
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po przerwie.

Niedziela, 9 czerwca 2019 · dodano: 09.06.2019 | Komentarze 0

Dramat, inaczej tego nie mogę nazwać. Ostatnia jazda 19-go kwietnia, nie, to nie możliwe, a jednak. Maj bez jazdy, no dramat. A tak sobie obiecywałem.
Ale do rzeczy. Dzisiaj w końcu się zmobilizowałem i wyruszyłem w krótką trasę. Wyszło 40 km, nawet nieźle, ole ostatnie trzy km jechałem już na oparach. Osłabiony jestem, ponoć to wina antybiotyku który obecnie zażywam.
Trasa nową drogą rowerową do Gałążczyc, powrót do skrzyżowania z drogą na Sulisław, dalej do Gnojnej i do Grodkowa.

W Sulisławiu już zaczął się sezon na plażowanie.

Po drugiej stronie zarybiony staw.

A to ryby jakie chyba można w nim łowić.

Sporo dzisiaj takich motyli na trasie.
Wycieczka dobrze się zakończyła, przebiegła również bez zakłóceń. To co chciałem sprawdzić podczas jazdy, sprawdziłem, jeszcze tylko noc pokaże czy wszystko jest po mojej myśli.


Kategoria Rower